Klienci Mcdonald's część 1.
W handlu pracuję
ponad cztery lata. Nie jest to imponujący okres czasu, znam
prawdziwych weteranów
tego typu pracy ale to co zobaczyłam
do tej pory sprawiło, że już chyba niewiele jest mnie w stanie
zdziwić. W kilku najbliższych wpisach podzielę się moimi przygodami związanymi z pracą w handlu i usługach. Ponieważ jest to temat rzeka (a nawet morze) postanowiłam podzielić go na kilka części. Zabawę
czas zacząć.
Serwis Mcdonald's.
Zacznę
bardzo łagodnie. Klienci serwisu Mcdonald's byli jednymi z
najłagodniejszych dla pracowników. Zazwyczaj czekali cierpliwie a nawet przejawiali oznaki
wyrozumiałości kiedy tłum był bardzo duży a my wyglądaliśmy już jak żywe
trupy. Jednak i tutaj bywali ciekawi osobnicy.
Najczęstszy problemem była nieznajomość oferty a zwłaszcza nazewnictwa, które jest dość trudne dla części gości.
Żaden pracodawca oczywiście nie wymaga od pracownika umiejętności czytania w myślach(ale klienci chyba uważają, że osoba obsługujące je powinna takową posiadać).
Jeśli ktoś, przykładowo, złoży zamówienie
na wrapa z kurczakiem a chodzi mu o mcchickena to nikt tego nie
zgadnie. Jednak w takich sytuacjach klient składa
zażalenie. To jest twoja wina kasjerze!
W wyniku
takich nieporozumień byłam świadkiem jak niezadowolony pan rzucił
w dziewczynę opakowaniem 20 naggetsów
i wyszedł
niezadowolony, odgrażając się nam przez całą drogę. To jednak byłą chyba najbardziej ekstremalna sytuacja między pracownikiem a klientem jakiej byłam świadkiem w tej firmie.
Teraz czas na przytoczenie kilku konkretnych sytuacji:
1. Pan zamówił
20 cheeseburgerów. (Żeby
była jasność to muszę dodać, że w Mcdonald's, w którym
pracowałam
był obowiązek powtarzania zamówienia klientowi, który składał je na serwisie w celu weryfikacji jego poprawności). Zebrałam zamówienie
na tacy i podałam
panu. Ups.... panu chodziło o kurczakoburgery. (Kolejna zasada,
jeśli ktoś źle złożył zamówienie
to przykro nam, bierz co zamówiłeś.
Bywały odstępstwa od tej reguły ale zdarzały się baaaardzo rzadko).
Pan oczywiście prosił o wymianę ale ja się nie zgodziłam. Gość
odwrócił
się i skierował do swojego stolika. Podszedł do niego kolega i
stwierdził, że miał zamówić
coś innego i wtedy usłyszałam:
"- Wiem. Pomyliłem
się ale ta suka nie chce mi wymienić."
Chłopak
chyba zorientował się szybko, że nie ma kolejek a ja stoję dość
niedaleko i odwrócił
się. Ja wybuchłam śmiechem. To oczywiście nie jest przyjemne ale
wtedy rozbawiło mnie maksymalnie. Chłopak zrobił się czerwony i
szybko odszedł z kolegą do stolika.
2. Druga sytuacja jaką
pamiętam miał miejsce zaraz po uruchomieniu przez Mcdonald's
Mccafe. Tego dnia pracowałam na tym stanowisku. Trwała wtedy pełnia
lata, był weekend i niesamowite tłumy. W
jednej chwili obie kawiarki wymagały czyszczenia dysz spieniających.
Nie mogłam tego zrobić sama więc zgłosiłam problem managerowi.
Ja w międzyczasie robiłam desery. (Dodam tylko, że miało to
miejsce po zmianie struktury restauracji i ja pracowałam tego dnia
tylko na tym stanowisku mimo to miałam ręce pełne roboty). Do
bocznego wejścia na serwis podeszło starsze małżeństwo i zawołali mnie słowami "Hej paniusi! Podejdź no tu". Oczywiście nie podobało mi się to co usłyszałam ale podeszłam. Państwo zaczęli mnie rugać za to, że nie zajmuję się ich kawami. Pan wykrzyczał mi w twarz, że oni tu tyle stoją a ja kręcę
lody. Wyjaśniłam państwu, że musiałam przerwać, ponieważ
kawiarki wymagają czyszczenia, po za tym muszę zajmować się
wszystkimi zamówieniami
jakie do mnie są
wysyłane. To rozjuszyło państwa na tyle, że zażądali rozmowy z kierownikiem, od którego usłyszeli to samo.
3. Prawdziwym hitem
była
mamuśka. Zdarzenie miało miejsce kiedy byłam jeszcze dość
świeżym pracownikiem. Obowiązywał wtedy stary system. Ruch tego
dnia był spory ale w miarę znośny. Stałam na kasie znajdującej
się dosłownie po środku lady. Podeszła do mnie młoda dziewczyna
i zaczęła składać zamówienie.
Nagle przerwała
jej kobieta z wózkiem.
- Dla czego pani nie
przyjmuje ode mnie zamówienia? Ja panią
cały czas wołam!
Zdębiałam. Nie przypominam sobie, żeby pani
stała w kolejce.
- Jak to pani mnie
woła,
nie rozumiem?
Co się
okazało? Pani stała na drugim końcu lady kasowej i mnie wołała.
Chciała, żebym podeszła i przyjęła od niej zamówienie.
Jako argument podała
to, że ona przecież jest z dzieckiem.
- Ja nie jestem od
pilnowania pani kolejki.
Kobieta się
zagotowała:
- Ale ja już
pani mówiłam,
że jestem z dzieckiem!
- Widzę
i powtarzam jeszcze raz, nie jestem od pilnowania pani kolejki i nie
mamy tutaj kas uprzywilejowanych. Proszę zająć miejsce jak wszyscy, wtedy zostanie pani obsłużona. Dziewczyna stojąca przede mną
dodała:
- Własnie, teraz moja kolej.
Kobiecie zabrakło chyba argumentów
i odeszła
a ja wróciła
do przyjmowania zamówień.
Ciekawą grupę klientów, jaką miała okazję zobaczyć w Mcdonald's byli ci, którzy przejawiali agresję w stosunku do innych gości. Zdecydowanie więcej taki zachowań można było zaobserwować u panów ale osobiście była świadkiem jednej ciekawej sceny w wykonaniu pań:
4. Ponownie stałam
na środkowej kasie. Po każdej z moich stron stał kasjer. Kolejki
ustawione były do nich a do mnie podchodziły kolejne osoby jak
tylko skończyłam wydawanie zamówienia.
Podeszła
do mnie dziewczyna. Przywitałam ją, ona mi odpowiedziała, jednak
zanim zdążyła powiedzieć co by chciała zjeść podeszła do niej
kobieta w ciemnych okularach i zaczęła się wykłócać
o miejsce w kolejce. Kiedy zabrakło jej argumentów
wypaliła
do dziewczyny:"Widać, że nie jest pani z Warszawy". Mi
szczęka opadła. Patrzyłam na nie i na resztę obserwatorów
tego widowiska. Każdy
śmiał się pod nosem. Wielka pani z Warszawy w końcu przegrała
walkę i mogłam dokończyć zamówienie.
Na koniec tej części coś o promocjach. W Mcdonald's co jakiś czas jest możliwość otrzymania kawy w godzinach porannych za darmo i przy takich okazjach pojawiają się oczywiście ciekawi goście. Zasady były bardzo proste, jedna konkretna małą kawa (do wyboru były 3 rodzaje) na jednego klienta. Sporą część osób stanowią oczywiście osoby, które korzystają z okazji w sposób normalnych ale bywali też klienci okolicznościowi, których widywaliśmy tylko przy tego typu promocjach lub tacy, którzy chcieli otrzymać darmowe kawy dla wszystkich swoich kolegów z pracy. O ile, jeśli jedna osoba chciał dwie kawy to nie robiliśmy problemu. Jednak jeśli ktoś chciał zamówić 10 kaw bo chciał zawieźć je do pracy, wtedy spotykało się to z naszą odmową.
Prawdziwy hit miał miejsce przy podobnej promocji, która dotyczyła jednak innego produktu:
5. Mcdonald's
postanowił
wprowadzić do menu śniadaniowego nową kanapkę. Z tej okazji
urządzono promocję, której
zasady były
takie jak w przypadku kawy. Klient dostawał jedną kanapkę gratis.
Bardzo przestrzegaliśmy zasady - jeden produkt na klienta. Promocja na kanapkę to był szał. Ludzie błagali, grozili,
wykłócali
się i
przepychali między sobą. Jednak prawdziwą sensacją była pani,
która
prosiła
naszą kierowniczkę o więcej kanapek ponieważ ona ma dwie chore
córki.
Kiedy odmówiła
jej kierowniczka, błagała klientów,
kiedy zwróciliśmy
jej uwagę zaczęła odwoływać się do naszego chrześcijańskiego
sumienia. Urządziła prawdziwe przedstawienie. Klienci w pewnym
momencie zaczęli mieć niezły ubaw a my kłopot. Pani musiała
zostać wyproszona z restauracji. Także doświadczyłam zjawiska "dej bo mam chorom córkę" zanim to stało się zjawiskiem powszechnie wyśmiewanym.
Koniec części 1.
PS. Jeśli byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia na linii klient- pracowni, podziel się w komentarzu.
Ludzie potrafią być dziwni...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ale to dopiero początek XD
Usuńhaha ale się uśmiałam, ludzie są straszni ;D
OdpowiedzUsuń